Agnieszka Kotulanka zmarła w 2008 roku. Jak się okazuje po czterech latach od jej odejścia, przyczyną śmierci, jak sugerowano na początku, wcale nie była marskość wątroby, a wylew krwi do mózgu. Kobieta zmagała się z chorobą alkoholową, która zakończyła jej aktorską karierę.
Bezpośrednią przyczyną śmierci nie była choroba alkoholowa
Znana głównie z roli w serialu „Klan”, aktorka Agnieszka Kotulanka, zmarła niespodziewanie w 2008 roku. Ponieważ kobieta zmagała się z chorobą alkoholową, jako przyczynę śmierci wskazywano marskość wątroby. Kilka lat po jej śmierci na jaw wypłynęły nowe okoliczności. Przyczyną śmierci jak się okazuje, był wylew krwi do mózgu. Informator tabloidu „Fakt” miał powiedzieć, że aktorka przed śmiercią borykała się z silnymi bólami głowy
Zbagatelizowała ból głowy, bo myślała, że jej szybko przejdzie. W przeszłości miała już takie sytuacje, bo była meteopatką. Marskość wątroby, którą sugerowali niektórzy, to bzdura. Śmierć sobie zadrwiła z Agnieszki i zabrała ją w momencie, gdy wracała do formy i wierzyła, że będzie dobrze.
Przez problemy alkoholowe aktorka przestała grać w teatrze i serialu. Scenarzyści „Klanu” postanowili nawet uśmiercić jej postać.
Aktorka była cały czas czynna zawodowo
Aktorka studiowała na warszawskiej PWST, którą ukończyła w 1980 roku. Jako absolwentka uczelni rozpoczęła karierę od małych epizodów w telewizji m.in. w serialu Dom. Występowała na deskach Teatru Współczesnego oraz w teatrze telewizji m.in. „Śmierć komiwojażera”. Od 2000 zaangażowana do serialu „Klan”, w którym grała żonę aktora Tomasza Stockingera.
Sam aktor wspomina ją bardzo dobrze, zwracając uwagę, że walczyła z chorobą alkoholową:
To się działo przez tyle lat na naszych oczach i ona nie mogła zawrócić z tej drogi. No niestety jakiś procent ludzi nie daje rady. I padło też na Agnieszkę. Na tym polega cała groza choroby alkoholowej. To nie są igraszki, to jest choroba śmiertelna i tak się okazało w przypadku Agnieszki. No cóż. Wielki żal pozostał.
Znajomi aktorki mówią w rozmowie z „Faktem”, że – “Przed śmiercią naprawdę czuła się kochana i dzięki temu patrzyła optymistycznie w przyszłość. Planowała wrócić do pracy jesienią. Była w dobrej formie i chciała za kilka miesięcy ogłosić swój powrót”.