Prosta, wąska droga, którą z obu stron otaczają okazałe drzewa. Właśnie w takich warunkach, należy zachować szczególną ostrożność. Dlaczego? Ponieważ może dojść do nieszczęścia.
Niestety, znaczna moc silnika często prowokuje do mocniejszego wciskania pedału gazu. Tym razem, szybka przejażdżka zakończyła się tragedią.
Po wypadku nie można było ich rozpoznać. Ciała zostały zwęglone – stwierdza w rozmowie z redakcją Faktu znajomy dwóch mężczyzn, którzy 3 września zginęli w makabrycznej kraksie
Zginęli na miejscu, w płomieniach
Tragiczny wypadek miał miejsce przed godziną 14:00, na trasie prowadzącej z Mikołajek do Giżycka. To wyjątkowo niebezpieczny odcinek drogi – wąski, z licznymi łukami i drzewami rosnącymi po obu stronach asfaltowego pasa. Nic dziwnego, że na wielu odcinkach obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 60 km/h, a w obszarze zabudowanym, nawet do 40 km/h.
Ustalenia strażaków i policji wprawiają wręcz w przerażenie
Przybyłe na miejsce wypadku służby ratunkowe odnalazły zupełnie rozbity i spalony wrak sportowego porsche. W środku były aż dwa ciała. Zdaniem jednego ze strażaków, który uczestniczył w akcji ratunkowej, w chwili uderzenia w drzewo samochód miał pędzić z prędkością około 200 km/h. Podkreśla, że na jezdni nie odnaleziono nawet śladów hamowania, co wskazuje, że ogromna siła wyrzuciła auto w powietrze.
Ustalono już tożsamość ofiar
Jak udało się ustalić redakcji Faktu, sportowym porsche podróżowali dwaj lokalni przedsiębiorcy, którzy jechali na biznesowe spotkanie do Mikołajek. Za kierownicą siedział 38-letni Jacek S. Mężczyzna był właściciel parku wodnego w Giżycku. Jego pasażer to 23-letni Michał M., prowadzący firmę zajmującą się wypożyczaniem sprzętu wodnego i czarterowaniem jachtów.
Ten wypadek był dawno temu jakoś w połowie tego roku