W nocy z wtorku na środę w kopalni Pniówek w Pawłowicach w województwie śląskim, doszło do dwóch wybuchów metanu. Zginęło pięć osób, wśród nich czterech górników i jeden spieszący im na ratunek ratownik medyczny. Zjechali w podziemia, by jak co dzień zacząć swoją zmianę, ale na górę już nie wyjechali.
Wybuch w kopalni Pniówek
Jedną z pięciu ofiar śmiertelnych wybuchu metanu w kopalni jest 37-letni Dominik Godziek.
Z głębokim żalem informujemy, że dziś dotarła do nas bardzo przykra informacja. Nasz były zawodnik, prezes, członek zarządu podokręgu Tychy, ale przede wszystkim przyjaciel, Dominik Godziek nie żyje. Spoczywaj w pokoju, przyjacielu – potwierdził smutną informację klub LKS Brzeźce, z którym był związany tragicznie zmarły górnik.
Dominik nie tylko był piłkarzem klubu, ale też przez 12 lat był jego prezesem.
O 5:30 rano dzwoniła do mnie jego żona, że był wypadek i szukają Dominika. Potem przyszło potwierdzenie, że nie żyje. To był mój przyjaciel, straciłem brata. Bo tak go traktowałem, jak brata, którego nigdy nie miałem.
On tym żył, nigdy się nie poddawał. Dla Dominika nie było rzeczy niemożliwych, sytuacji bez wyjścia. Zawsze uśmiechnięty, pozytywny. To wielka strata dla nas wszystkich. To był dobry człowiek – przekazał “Dziennikowi Zachodniemu” obecny prezes LKS-u, Waldemar Wuzik.
Stan poszkodowanych górników
Tej tragicznej nocy na długo nie zapomną rodziny i pracownicy kopalni Pniówek. Wszystko zaczęło się około godziny 0:15 w rejonie ściany N-6, 1000 metrów pod ziemią. To właśnie w tym miejscu doszło do wybuchów metanu. W zagrożonym rejonie przebywało 42 pracowników.
Niestety, ale w wyniku wybuchów zginęło pięć osób, jeden z nich to ratownik, który ruszył na pomoc poszkodowanym. Trzech górników zginęło pod ziemią. Czwarty zmarł po przewiezieniu do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Wiadomo również, że ponad 20 osób zostało rannych. Wszyscy trafili do Centrum Leczenia Oparzeń. Obrażenia niektórych górników są naprawdę ciężkie, a rokowania poważne.
Górnicy mają oparzenia drugiego, trzeciego, a niektórzy także czwartego stopnia, u większości potwierdzono też oparzenia dróg oddechowych. Po diagnostyce i zaplanowaniu leczenia trafili do komory hiperbarycznej, kolejni będą do komory kierowani, u najciężej oparzonych, z największymi powierzchniami oparzeń będziemy zakładać hodowle komórek skóry. Rokowania są poważne. (…) Minęło dopiero kilka godzin od urazu, choroba oparzeniowa dopiero się rozwija – powiedział Przemysław Strzelec z siemianowickiej placówki.
Głos zabrał też Mateusz Morawiecki
Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. Prócz tego jest ponad 20 osób w szpitalu z ciężkimi poparzeniami.