Wszyscy się za niego modlili i wierzyli, że jednak wydarzy się cud. Niestety, tak się nie stało. Nie żyje Kamil z Częstochowy. Tę smutną informację przekazali w dniu dzisiejszym lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Chłopiec przegrał nierówną walkę, którą trwała ponad miesiąc. Choroba oparzeniowa i ostra niewydolność oddechowa, a także ciężkie zakażenie całego organizmu okazały się silniejsze… Ostatnie tygodnie życia 8-latek był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej.
Nie żyje Kamil z Częstochowy
Nikt nie spodziewał się, że to nastąpi tak szybko. Kamilek nie był w stanie już dłużej walczyć. Serwis Fakt informuje, że odszedł on w poniedziałek, 8 maja, o godzinie 6:00. Biologiczny ojciec chłopca przekazał, że w sobotę jego syn przyjął ostatnie namaszczenie. Była to bardzo emocjonująca chwila. Mężczyzna zdążył się więc z nim pożegnać.

Kamilek zmarł dziś rano.
Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.
Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał.
Kamilek otrzymał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka wszelką możliwą pomoc medyczną. Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m.in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca.
W imieniu personelu szpitala przekazujemy wyrazy głębokiego współczucia biologicznemu ojcu dziecka. Dziękujemy też wszystkim tym osobom, którzy tak bardzo przejęły się losem chłopca. Wspólnie z Państwem, jako personel szpitala, dzielimy dziś wielki smutek z powodu odejścia Kamilka.

Tragedia, która spotkała 8-letniego Kamila
Dziecko trafiło do szpitala 3 kwietnia, po tym, jak ojczym rzucił je na rozżarzony piec, a następnie polewał wrzątkiem. Obrażenia były liczne. Poparzenia zajmowały mniej więcej jedną czwartą powierzchni ciała. Poza tym, chłopiec miał również połamane kończyny oraz ślady na skórze po przypalaniu papierosami. Najgorsze jest to, że Kamil z takimi ranami przeleżał kilka dni. Nie pomogła mu nawet własna matka, ani ciotka czy wujek. Ból musiał być niewyobrażalny. Losem 8-latka zainteresował się dopiero jego biologiczny ojciec. To za jego sprawą chłopiec trafił do szpitala, a matka i ojczym do aresztu.

Jeden komentarz