Do tragicznego zdarzenia doszło w maju, ubiegłego roku. Maciej D. usiłował zabić swoją żonę, Marikę Dzioba. Kobieta z poderżniętym gardłem trafiła do szpitala. Z kolei oprawca popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Od ponad roku lekarze walczyli o życie kobiety. Niestety, mimo zaciętej walki nie przeżyła.
Tę bolesną informację z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Bielanach w Toruniu odebrałam telefonicznie dziś (środa, 21 września), po godzinie 11.00. Marika odeszła. Niestety stan Mariki od dawna był zły i liczyliśmy się już z takim scenariuszem. Córka dusiła się; tchawica i krtań dosłownie się zapadały. Wiemy, że lekarze robili wszystko, co w ich mocy – powiedziała dla “Nowości” Marzena Suska, mama zmarłej.
Marika osierociła córeczkę i synka
32-latkę w maju 2021 roku przetransportowano do szpitala w stanie krytycznym. Miała podcięte gardło i niedotlenienie mózgu. Struny głosowe zostały również przecięte. Do ataku na kobietę doszło na podwórku własnego domu, w miejscowości Kościelec, pod Inowrocławiem. Zaatakował ją mąż, z którym od 12 lat była w związku. Małżeństwo doczekało się dwójki dzieci, 13-letniej dziś Zuzi o 6-letniego Mateusza. Okazuje się, że między parą się nie układało. Marika chciała odejść od męża. Jednak nie doszło ani do rozwodu, ani do wyprowadzki. Bowiem 30 maja 2021 roku Maciej D. zaczaił się na małżonkę i usiłował odebrać jej życie. Sam popełnił samobójstwo skacząc pod pociąg.
Wyglądało jakby chciał jej odciąć głowę, szwy ma od ucha do ucha, do tego rany na rękach, bo się broniła. Zadzwonił jeszcze żeby dzieci zabrać do brata. Przyznał, że zabił Marikę. Tam była rzeź. Jak syn samochód przyprowadził, to był cały we krwi, ociekał nią. Policja powiedziała, że to nie było w afekcie, że to było wszystko zaplanowane – mówiła “Interwencji” Marzena Suska, matka pani Mariki.
Mimo że na początku próba zabójstwa okazała się nieudana. Dziś już wiemy, że Marika mimo długiej walki odeszła. Maciej D. odebrał życie nie tylko sobie, ale i swojej żonie. Odebrał dzieciom oboje rodziców.
Nie zdążyła złożyć tego pozwu, spakować się i po prostu odejść. Może by do tego nie doszło. Jak byliśmy na urodzinach u siostry, to robiła z nami ostanie zdjęcia. Jeszcze przytuliła Olka, jakby miał to być ostatni raz, jakby coś wisiało w powietrzu, tylko my o tym nie wiedzieliśmy – dodała Emilia Polatowska, krewna pani Mariki.
nie piszcie o kobiecie która umarła prosze