Godzina policyjna coraz częściej wprowadzana jest w krajach europejskich. W niektórych funkcjonuje już od kilkunastu dni, a ostatnio coraz częściej mówi się o jej wprowadzeniu w Polsce. Zespół zarządzania kryzysowego rozważa to rozwiązanie, a decyzji o jej wprowadzeniu możemy spodziewać się już w piątek.
Ani Europa, ani Polska nie mogą sobie pozwolić na taki lockdown, jaki wprowadziliśmy na wiosnę. Zamrożenie gospodarki oznaczałoby straty liczone w setkach miliardów złotych. Wszyscy na świecie liczą się bowiem z tym, że druga fala będzie trwała znacznie dłużej niż wiosenna.
– mówi w rozmowie z money.pl wicepremier Gowin.
Godzina policyjna to ograniczenie poruszania się w określonych godzinach. Władze wprowadzają takie ograniczenie w związku z zagrożeniem bezpieczeństwa państwa czy obywateli, np. w wyniku zamieszek, katastrofy naturalnej czy epidemii.
To rozwiązanie, z którym mamy złe skojarzenia. Ale skoro w coraz liczniejszych krajach Europy obowiązują surowe zasady, że z domu można wychodzić tylko do pracy, na zakupy, krótki spacer rekreacyjny czy w innych niezbędnych życiowo celach, to i u nas trzeba się liczyć z takimi regulacjami.
– mówi dalej Jarosław Gowin
W tej chwili godzina policyjna obowiązuje m.in. w Hiszpanii (23:00-6:00), Czechach (21:00-5:00), Belgii (22:00-6:00) czy we Francji (21:00-6:00). Zasady na jakich godzina policyjna miałaby działać w Polsce ustala zespół zarządzania kryzysowego.
Głośno mówi się też o powrocie do wielu wiosennych restrykcji – wspomniał o tym poseł Kulesza po poniedziałkowym spotkaniu z premierem. Czy wprowadzony zostanie tak duży lockdown, z jakim mieliśmy do czynienia na wiosnę? Musimy czekać na decyzję, jednak wzrosty zachorowań, ciężka sytuacja szpitali i braki miejsc dla pacjentów nie napawają optymizmem.