Organizacja ślubu to nie lada wyzwanie. Para młoda często chce zadowolić nie tylko siebie, ale i swoich gości. Jednak nie zawsze tak bywa. Zaproszenie ślubne tej pary z Australii wywołało spore zaskoczenie i zamieszanie. Trzeba od razu powiedzieć, że nie do końca pozytywnie. Jeden z gości zamieścił w sieci jego pełną treść. Od razu wyznał też, że odmówił swojego uczestnictwa.
Jak brzmiała treść zaproszenia?
Główny nagłówek brzmiał: “Gó***, które musisz wiedzieć”. Dalej znajdowała się lista najczęściej zadawanych pytań wraz z odpowiedziami. Pierwsze dotyczyło jedzenia: “Jedz to, co dostaniesz Ty tłusty sk*******”. Pojawiła się też informacja na temat ubioru: “Załóż, co chcesz. Możesz mieć goły, pi******* tyłek, mam to gdzieś”. Na pytanie odnośnie hotelu, odpowiedź brzmiała: “Wyszukaj sobie sam, leniwy sk*******”. Informacje odnośnie parkingu, które pojawiły się na zaproszeniu również nie odbiegały od reszty: “Kieruj się pi********** wskazówkami, które od nas otrzymałeś”.
Jednak największe oburzenie wzbudziła wiadomość w sprawie dzieci: “Zostaw małe gnojki w domu. Chcemy się na********* (odwieziemy Cię do domu)”.
Ale pojawiła się też jedna, normalna informacja na zaproszeniu. Dotyczyła ona prezentów: “Będzie idealnie, jeśli zechcesz podarować nam prezent lub dołożyć się do miesiąca miodowego”. Jak widać, jeśli się chce, to się da…
Same wulgaryzmy na zaproszeniu ślubnym
Na jednym z popularnych serwisów udostępniono zdjęcie zaproszenia. Większość internautów jednoznacznie powiedziała, że para młoda zdecydowanie przesadziła z liczbą wulgaryzmów. Pojawiły się też drwiące i żartobliwe odpowiedzi, mówiące, że jedynym prezentem, jaki byliby w stanie podarować młodym, byłby zapas prezerwatyw lub zabieg wazektomii.