25-letnia Lamara Bell przez trzy dni umierała samotnie w aucie. Kobieta uległa wypadkowi samochodowemu. Mimo zgłoszenia, funkcjonariusze bardzo długo zwlekali z przyjazdem na miejsce. Lamar nie udało się uratować. Zmarła w szpitalu. Szkocka policja przyznała się do popełnionego błędu.
Pomoc nie przyjechała na miejsce zdarzenia
Do nieszczęśliwego wypadku drogowego doszło w lipcu w 2015 roku. Na miejscu znalazł się świadek, który wszystko zarejestrował. Natychmiast powiadomił służby porządkowe o zaistniałej sytuacji. Dodzwonił się na numer alarmowy Dowodzenia i Kontroli Policji w szkockiej miejscowości Bilston Glen. Z zawiadomienia wynikało. że auto osobowe marki Renault Clio wypadło z drogi i zatrzymało się między drzewami, w pobliżu miasta Stirling.
Niestety, jak się później okazało, dyspozytor, który w tym dniu przyjmował zgłoszenie, nie wprowadził go do systemu. W skutek tego zaniedbania policja nie przyjechała na miejsce wypadku. 25-letnia Lamara Bell konała w samochodzie przez trzy dni.
Wciąż przytomna leżała obok ciała partnera
Sekcja zwłok kobiety dała odpowiedzi na wiele pytań. 25-latka przez trzy dni leżała wciąż przytomna, choć poważnie ranna. Znajdowała się w kabinie samochodu tuż obok swojego martwego partnera. Nie miała siły ani możliwości, aby samodzielnie wysiąść z auta. Drzwi były pogięte, nie dało się ich otworzyć. Lamarę Bell odnaleziono dopiero 8 lipca, gdy kolejna osoba zadzwoniła na policję. Niestety, ale wtedy było już za późno. Życia młodej kobiety nie udało się uratować. Po czterech dniach zmarła w szpitalu.
Zakończył się proces sądowy
Mija już ponad sześć lat od tego tragicznego zdarzenia. Proces w sprawie toczył się przed Sądem Najwyższym w Edynburgu. W czasie ostatniej rozprawy zeznawali przedstawiciele policji. Z zeznań jasno wynikało, że to niedbalstwo i niedopilnowanie własnych obowiązków przyczyniło się do śmierci 25-letniej Lamary Bell. Funkcjonariusze, którzy zawinili, muszą zapłacić karę w wysokości 100 tys. funtów. Jednak to nie zwróci życia młodej kobiecie…
Od zdarzenia minęło już bardzo, bardzo dużo czasu. Policja w końcu przyznała się do błędów. Szkoda, że tak długo musiałam na to czekać – mówiła “The Herald” Diane Bell, matka zmarłej kobiety
Jakim prawem ten powiadamiający odjechał z miejsca zdarzenia PRZED przybyciem służb?
A tak na marginesie tanio się wykpili. Tu powinno być wiele wilczych biletów i weryfikacja procedur.