Większości z nas zapewne trudno wyobrazić sobie życie uzależnione od działania aparatury resuscytacyjnej. Rzeczywistość bywa jednak okrutna, a choroba nie wybiera. Doskonale rozumie to Paul Aleksander, który w latach 50. XX wieku został zamknięty w “żelaznym płucu” i żyje w nim do dziś.
Druga połowa XX wieku zapisała się w historii jako czas największej epidemii polio. To właśnie w latach 50. odnotowywano najwięcej zakażeń wśród dzieci. Wielu chorych nie wygrało walki z infekcją. Na polio zachorował także 6-letni Paul Alexander. Zaczęło się od bólu szyi i gorączki. Objawy nie ustępowały, więc rodzice postanowili zabrać chłopca do lekarza. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok.
Rodzice uratowali mu życie
Internista nie zalecił pobytu w szpitalu. Dziś, niewątpliwie wydaje się to szokujące, ale należy zrozumieć, że w drugiej połowie XX wieku polio było prawdziwą plagą. Szpitale pękały w szwach, brakowało kadry, która mogłaby zająć się chorymi dziećmi. 6-latek wrócił do domu, gdzie miał dochodzić do zdrowia pod opieką najbliższych. Po 5 dniach, jego stan uległ znacznemu pogorszeniu.
Rodzice postanowili zignorować zalecenia internisty i zabrali chłopca do szpitala. Niewątpliwie, ta decyzja uratowała mu życie. Po dotarciu na miejsce, Paul zaczął się dusić. Konieczne było wykonanie tracheotomii.
Obudził się w metalowej puszce
Po 3 dniach, chłopiec odzyskał przytomność. Gdy otworzył oczy, spostrzegł, że leży w żelaznym płucu – dawnym respiratorze, przypominającym duży walec. Czas mijał, ale stan Paula nie ulegał poprawie. Chłopiec wciąż nie mógł oddychać samodzielnie.
Postępy pojawiły się dopiero po dwóch latach życia w komorze maszyny. Najpierw, chłopiec nauczył się oddychać bez wspomagania przez 3 minuty. Po pewnym czasie poczynił tak duże postępy, że mógł opuszczać płuco na dłużej. Udało mu się rozpocząć edukację. Jako dorosły mężczyzna, ukończył studia prawnicze i rozpoczął pracę w zawodzie.
Jego życie wciąż było uzależnione od aparatury. Każdego dnia, Paul musiał wracać do żelaznego płuca i spędzać w nim całą noc. Mimo to, mógł funkcjonować w otaczającej go codzienności. Po wielu dekadach, jego stan znacząco się pogorszył. Musiał wrócić do życia w żelaznym płucu.
Ta smutna historia została opisana w 2020 roku, na łamach “The Guardian”. Mamy nadzieję, że Paul Alexander nie poddał się i wciąż walczy o powrót do normalnego funkcjonowania.
Miałeś kiedyś takiego klienta. Chciał, żebym mu przetłumaczył na niemiecki list do władz w Berlinie, w którym napisał, że będzie z całych sił pracował umysłowo dla Niemców a konkretnie doradzał niemieckiemu kanclerzowi, w zamian za to, że uzyska od Niemców obywatelstwo.