Znajomi oraz rodzina Magdaleny K. nie mogli uwierzyć w to, co się stało. 39-letnia kobieta popełniła samobójstwo, zabierając ze sobą swoją 5-letnią córeczkę, Gabrysię.
Ciało dziewczynki wyłowił z rzeki Narwi wędkarz, w sobotę nad razem. Jeszcze wówczas śledczy nie podejrzewali, że mają do czynienia z rodzinną tragedią. Stało się to jasne, kiedy znaleziono drugie ciało. Kilka godzin później znaleziono zwłoki Magdaleny K. Matkę wcześniej znalezionej 5-latki.
Wedle ustaleń policji Magdalena K. sama zaprowadziła swoją córkę na most w Pułtusku. Monitoring nagrał, jak kobieta parkuje nieopodal samochód i wraz z dziewczynką zmierza w stronę mostu. Tam chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą, skacząc do rzeki.
Relacje osób, które znały kobietę
Rodzina i znajomi nie rozumieją, jak mogło dojść do tej tragedii. Przede wszystkim nic nie wskazywało na problemy ofiar.
Uczestniczyła w każdej wywiadówce. Była bardzo opiekuńcza. Dobrze sobie z mężem radzili. Mieli tartak, piękny dom, dzieci były pogodne, dobrze się uczyły. Nic nie wskazywało, że w domu dzieje się coś nie tak. Nie wiem, w jaki sposób tłumaczyć to, co się wydarzyło. To było jak grom z jasnego nieba. Nikt chyba się tego nie spodziewał i nigdy nie zapomni – mówi Hanna Chojnowska, dyrektorka szkoły podstawowej w Płocochowie
Była bardzo dla wszystkich pomocna. Wszyscy rolnicy i przedsiębiorcy ją znali z banku. Dobra, kochająca się rodzina – dodaje ks. Roman Mosakowski, który poprowadzi pogrzeb matki i jej dziecka
Kobieta osierociła dwie córeczki. Ich wychowaniem zajmie się zrozpaczony mąż Magdaleny K. Motywy, którymi kierowała się kobieta, wciąż nie są znane.