W minioną sobotę, 9 października, w Przewodowie pod Pułtuskiem odbył się pogrzeb Magdy i jej małej córeczki Gabrysi. Dwie białe trumny otoczono mnóstwem białych kwiatów. Ten widok rozdzierał serce…
Ostatnie pożegnanie
Rodzina, przyjaciele i mieszkańcy okolicznych miejscowości zgromadzili się tłumnie w sobotę w Przewodowie. W kościele nie starczyło miejsca, by pomieścić wszystkich żałobników. Dla proboszcza, który prowadził mszę i znał obie ofiary, był to najtrudniejszy pogrzeb. Gdy przyszła pora kazania, łamał mu się głos.
Gabrysiu, pozwól, że opowiem ci bajkę. Wiem, że je bardzo lubiłaś… – mówił ksiądz
Po nabożeństwie w kościele dwie białe trumny przeniesiono na cmentarz. Gdy kondukt żałobny zatrzymał się nad wykopanym grobem, najpierw zapadła cisza, a potem rozległ się przejmujący szloch. Mogiłę Magdaleny i jej córeczki przykryły kwiaty. Pojawiły się też maskotki, które przynieśli koledzy i koleżanki 5-latki.
Ciało Magdy i jej córeczki wyłowione z rzeki
Sobotni poranek, 2 października rodzina Magdy i Gabrysi zapamięta do końca życia. To w tym dniu cały ich dotychczasowy świat runął w gruzach. Bladym świtem 39-latka razem z najmłodszą córeczką przyjechały nad rzekę Narew. Kobieta zaparkowała samochód obok kładki w Pułtusku. Stamtąd wraz z dziewczynką poszła na Most Świętojański. To stamtąd razem z Gabrysią skoczyła do rzeki.
Po kilku godzinach wędkarze wyłowili z wody ciało 5-latki. Kilka godzin później i parę kilometrów dalej odnaleziono w rzece kolejne ciało, Magdy. Na pomoc było już niestety za późno.
Przyczyna śmierci
Prokurator Monika Kosińska-Kaim, zastępca Prokuratora Rejonowego w Pułtusku, wyjawiła, że na ciele kobiety i dziecka nie znaleziono żadnych zewnętrznych obrażeń:
Ustalono, że przyczyną zgonu obu osób było utonięcie.
Analiza monitoringu miejskiego, szczególnie analiza monitoringu zamieszczonego na kładce miejskiej, pozwoliła nam na ustalenie, że mamy do czynienia z samobójstwem rozszerzonym – przekazała prokurator
“Tak naprawdę okoliczności zdarzenia są dla nas znane. Nie znamy natomiast motywu działania”.
Magdalena K. pracowała w pułtuskim banku od 2005 roku. Lokalna społeczność dobrze ją znała. Uchodziła za spokojną, dobrą i uczciwą osobę. Miała trójkę dzieci. Wydawało się, że są szczęśliwą rodziną. Przed rokiem samobójstwo popełniła matka kobiety. Co skłoniło Magdę do tak dramatycznej decyzji? To pytanie zadają sobie wszyscy… Niestety, pozostaje bez odpowiedzi.