Tragedia, która rozegrała się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie zapadnie w pamięci Akra na długo. 35-latek pochodzący z niewielkiej wsi Aleksandria Druga w województwie śląskim trafił do placówki medycznej w minioną niedzielę. Trzy dni spłonął żywcem przypięty do łóżka…
Dwie ofiary śmiertelne pożaru w szpitalu w Częstochowie
Redaktorzy serwisu Fakt zainteresowali się tą sprawą. Udało się im ustalić, że Arkadiusz M. w chwili śmierci był przypięty pasami do łóżka. Nie był w stanie sam się z nich wyswobodzić, kiedy doszło do pożaru. Mężczyzna nie jest jedyną ofiarą tej tragedii. Drugą osobą jest 50-latek. Zmarł na skutek poniesionych obrażeń (poparzenia ciała obejmowały ponad 80% ciała) w czwartek, w Siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń.
Sąsiedzi Arkadiusza M. nadal są w szoku po tym, co się wydarzyło. Wciąż nie mogą uwierzyć, że młody mężczyzna nie żyje:
Młody chłopak, miał przed sobą całe życie. Przecież w szpitalu powinni go leczyć i chronić, a on tam spłonął żywcem. To się w głowie nie mieści. Gdzie był personel, czy nie czuli, że ktoś pali papierosy w sali szpitalnej?
Jak doszło do pożaru w szpitalu?
Do zdarzenia doszło w środę, około godziny 16. Arek leżał w jednej sali wraz z innym, 50-letnim pacjentem. To prawdopodobnie starszy mężczyzna zapalił papierosa, od którego zajęły się łóżka i cała sala. Na tym samym oddziale, ale w sąsiednich salach przebywało 23 pacjentów, dwie pielęgniarki, opiekun medyczny i dwóch lekarzy. Personel próbował ugasić ogień. W tym samym czasie napłynęło zgłoszenie do straży pożarnej w Częstochowie.
Gdy przyjechaliśmy, sala była zajęta ogniem – opowiada mł. bryg. Kamil Dzwonnik rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Częstochowie.
Po około pół godziny udało się zapanować nad szalejącym ogniem. Ale na ratunek dla 35-latka było już za późno. Nie żył. Natomiast 50-latka w krytycznym stanie został przetransportowany śmigłowcem do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie zmarł w czwartek.
Co na temat zdarzenia ma do powiedzenia szpital?
Jak do tej pory placówka medyczna milczy. W chwili pożaru na miejscu pojawiła się policja i prokuratura:
Prowadzimy śledztwo dwutorowo. Pierwszy wątek dotyczy sprowadzenia pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu o wielkich rozmiarów. Drugi dotyczy narażenia pacjentów oddziału neurologii na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia przez personel placówki na skutek sprawowania niewłaściwej opieki nad pacjentami – mówi Tomasz Ozimek rzecznik prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Sponsorowane
Redaktorzy serwisu Fakt zapytali rzecznika szpitala, Dariusza Tworzydło o to, dlaczego 35-letni Arkadiusz M. był przypięty do łóżka. Odpowiedział, że na razie nie może ujawnić powodów.