Pod koniec ubiegłego miesiąca na komisariacie w Luboniu pojawił się 10-letni chłopiec. Był przerażony, miał na sobie podartą piżamę, a na stopach klapki. Zdradził policjantom, że nazywa się Kacper i uciekł z domu, bo ojczym go bije. Mamie zostawił wstrząsający list.
Wstrząsające szczegóły głośnej sprawy
Rezolutny i zdesperowany Kacper wykorzystał chwilową nieobecność matki oraz ojczyma, aby wyślizgnąć się z domu i pobiec na pobliski komisariat. Jak opisują policjanci, stał przez chwilę przed budynkiem, jakby cos go powstrzymywało. Ostatecznie odważył się o wszystkim opowiedzieć. W rozmowę z dzieckiem zaangażował się sam komendant.
Jak się okazało, 10-latek był ofiarą wieloletniej przemocy. Za najmniejsze przewinienia bardzo dotkliwie go karano, bo jego ojczym uważał, że “kara uszlachetnia”. Jak wyglądały te kary? Chłopiec był na przykład podnoszony za uszy, głodzony, a także zmuszany do spania na podłodze bez kołdry i poduszki. Noc przed wizytą na komisariacie Kacper miał spać właśnie bez kołdry i poduszki, ale nocy jednak sięgnął po nie. Gdy zobaczył to ojczym, dotkliwie skopał chłopca.
Gdy tylko jego opiekunowie opuścili mieszkanie, zostawił wstrząsający list i uciekł do policjantów.
Uciekłem z domu. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Ja żałuję, że z wami jestem. Do widzenia
Ojczym został aresztowany na 3 miesiące
Jeszcze tego samego dnia 44-letni Robert H., który z wykształcenia jest psychologiem, a pracuje jako przedstawiciel handlowy, został aresztowany. 10-letni Kacper trafił do Ośrodka Wspomagania Rodziny w Kobylnicy, z kolei jego 4-letni brat (syn mamy Kacpra i Roberta H.) do rodziny zastępczej. To po narodzinach młodszego brata rozpoczął się koszmar 10-latka.
Matka Kacpra zdecydowała się na rozmowę z reporterami programu “Uwaga”. Opowiedziała o piekle, jakiego doświadczył jej starszy syn.
Syn znalazł w sobie odwagę, której ja nie miałam przez lata. Odwagę, żeby wstać i wyjść. On był karany poprzez podnoszenie za uszy, stanie z wyciągniętymi rękami. Zdarzało się, że miał stać przez całą noc. Do tego bicie paskiem i łapanie za szyję. Wszystko odbywało się u syna w pokoju, nie mogłam wtedy tam wchodzić. Słyszałam to, jak wchodziłam. Stawałam w obronie syna, też dostawałam. Były siniaki, rozcięta głowa. U mnie rozcięty był łuk brwiowy, warga — opowiadała roztrzęsiona kobieta dziennikarzowi „Uwagi”.
Takiej krzywdy, bólu i upokorzenia 10-letni chłopiec doświadczał z naprawdę błahych powodów, np. za to, że za głośno bawił się z bratem czy za niewywiązywanie się z obowiązków, których miał naprawdę wiele.
Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek uzależnia się od złych osób, od psychopatów. Tak samo, jak niektóre osoby żyją z alkoholikami, tak ja też w tym tkwiłam. Najgorsze jest to, że nie poszłam i nie zgłaszałam tego. Żałuję, że nie potrafiłam się postawić. Może to jest złe, co powiem, ale skazywałam jednego syna, żeby ratować drugiego. Miałam powiedziane, że nigdy nie dostanę młodszego syna, bo jestem nieodpowiedzialna. Byłam szantażowana, miałam się słuchać, nie przeciwstawiać. Całą sobą miałam być podporządkowana temu, co mówi mąż i jego zasadom — dodaje mama Kacpra
Kobieta podkreśla, że jest dumna z syna, który zrobił to, na co ona sama nie miała odwagi…
Patologia szara:(