Już od czterech lat toczy się w sądzie sprawa Kariny B. i Grzegorza B., którzy odpowiadają za śmierć półrocznego Maksa i przemoc wobec jego starszej, 1,5-rocznej siostry, Lenki. Chłopiec zmarł w szpitalu w wyniku poniesionych obrażeń. Prawdopodobnie w tym roku w końcu zapadnie wyrok.
Maks miał pół roku, kiedy zmarł w szpitalu
Życie tego małego chłopca było nie dość że krótkie, to jeszcze pełne bólu, cierpienia i przemocy. Jego półtoraroczna siostra miała nieco więcej szczęścia, o ile można to tak nazwać. Dziewczynka również była ofiarą przemocy domowej, jednak przeżyła. Dramat rozegrał się w 2017 roku. To właśnie wtedy Maks trafił do szpitala. Był w stanie krytycznym, a lekarze robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować. Niestety, chłopiec zmarł. Do szpitala trafiła również jego siostra, Lenka, przywieziona przez policjantów. Funkcjonariusze spostrzegli na jej ciele obrażenia.
Proces w sądzie rozpoczął się dopiero po upływie dwóch lat. Na ławie oskarżonych zasiadła matka dzieci, Karina B. oraz jej znajomy, Grzegorz B. Sprawa ciągnie się już sześć lat. Prawdopodobnie dopiero w tym roku zapadnie wyrok. Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Rzeszowie wyznała, że wciąż oczekiwana jest opinia biegłych i dlatego proces się tak wydłuża. Nie wyjaśniła natomiast o jaką opinię chodzi.
Jaka postawiono zarzuty oskarżonym? Grzegorza B. oskarża się o znęcanie się nad Maksem i znęcanie ze szczególnym okrucieństwem nad Lenką. Z kolei Karina B. usłyszała zarzut pomocnictwa w zabójstwie syna i znęcania się nad córką.
Grzegorz B. przyznał się do winy
45-latek wyznał, że nienawidził Leny. Nie był jednak w stanie sprecyzować, dlaczego. Przyznał, że czerpał radość i satysfakcję z faktu, że dziewczynka się go bała. Podobnie się czuł, gdy zadawał jej ból. Miał ją podduszać i szarpać. Z czasem mężczyzna zaprzeczył swoim wcześniejszym zeznaniom i odmówił składania dalszych wyjaśnień. Zarówno matce, jak i znajomemu grozi kara dożywocia.