W tym tygodniu wyszły na jaw wstrząsające informacje o tym, co działo się na terenach Ukrainy okupowanych przez rosyjskich żołnierzy. Światło dzienne ujrzały okrutne zbrodnie, które miały miejsce w obwodzie kijowskim. Tragiczny los spotkał mieszkańców Buczy i Irpienia. “Zdzieraliśmy ludzkie zwłoki z asfaltu łopatami” – przyznał ze smutkiem mer Irpienia, Ołeksandra Markuszyn.
Zbrodnie na ludziach w Irpieniu
Irpień to niewielkie miasteczko położone na zachód od Kijowa, które liczy 62 tys. mieszkańców. Rosjanie zanim wycofali się z miasta dokonali tam prawdziwej masakry. Rozstrzeliwali ludzi na ulicach i rozjeżdżali zwłoki czołgami. Kim trzeba być, aby do tego stopnia nie mieć szacunku do drugiego człowieka? Mer Irpienia, Ołeksandr Markuszyn, wyznał, jak przeraźliwy obraz miasta zastali po okupacji Rosjan.
Są martwe kobiety i martwe dzieci na tych 30 proc. powierzchni (miasta), które były pod okupacją. Po wyzwoleniu nasi mieszkańcy powiedzieli mi, że okupanci zaczęli rozdzielać rodziny, mężczyźni zostali zabrani, a dzieci i kobiety zostały. Mężczyzn zabrano, żeby wymieniać ich na jeńców. Tych, którzy im się nie spodobali – to są fakty, są zeznania ludzi – rozstrzelano, tych, którzy nie chcieli być posłuszni, rozstrzelano. Zginęło dziecko, zginęło wielu mężczyzn.
Rosjanie nie przyznają się do masakry, która miała miejsce w Irpieniu. Twierdzą, że informacje te celowo są rozpowszechniane, aby jeszcze bardziej pogrążyć Rosję. Ale są zdjęcia, które potwierdzają tę tragedią. Są ludzie, którzy ją przeżyli. Ich słowa są niezaprzeczalne.
Byli jeszcze bardziej okrutni (…) kiedy po rozstrzelaniu rozjeżdżali ciała czołgami. Dopiero kiedy przegoniliśmy tę ohydę, mogliśmy zebrać ludzkie szczątki. Zdzieraliśmy ludzkie zwłoki z asfaltu łopatami.