To, co w ostatnich dniach wydarzyło się w Tarnowie wstrząsnęło całą Polską. Dymitro T. wpadł w atak szału, w wyniku którego zginął jego 7-letni syn, Maksym, a żona mężczyzny została ciężko ranna. Nic nie zapowiadało, że tego ranka w domu rodziny rozegra się takie piekło. 27-latek najpierw przyszedł do łóżka przytulić synka i żonę, a następnie wyciągnął nóż i zaczęła się masakra. Po wszystkim wyskoczył z balkonu z drugiego piętra. Całe szczęście policji udało się go złapać.
Ranek, 5 października
Do tragicznych zdarzeń doszło we wtorkowy poranek, w mieszkaniu w bloku przy ulicy Krakowskiej w Tarnowie. Dymitro przyszedł do łóżka, w którym leżała żona Anastazja i synek. Położył się obok i przytulił do nich. Już po chwili wyciągnął nóż. Anastazja ze wszystkich sił starała się zasłonić własnym ciałem Maksyma. Ale mąż dźgał jak opętany, był w amoku. 7-letni chłopiec nie miał tyle szczęście, co mama. Zginął. Kobieta wybiegła z mieszkania wołając o pomoc.

Na odgłos krzyków zareagowali sąsiedzi wychodząc z mieszkań, co spowodowało, że biegnący za nią z nożem mężczyzna wycofał się do mieszkania, a następnie wyskoczył z drugiego piętra. Doznał złamania kości miednicy, w związku z czym został ujęty przez policję na trawniku pod balkonem, a następnie przewieziony do szpitala – relacjonował prokurator Mieczysław Sienicki
Anastazja trafiła do szpitala. Miała na ciele liczne rany kłute i cięte. 27-latek podobne ciosy zadał synkowi. Ratownicy, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia zaczęli go reanimować. Niestety, bezskutecznie.
Mężczyzna leczył się psychiatrycznie?
Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy tej tragedii można było w jakiś sposób uniknąć bądź zapobiec. Dymitro T. mający ukraińskie obywatelstwo przebywał i pracował legalnie w Polsce. Był zatrudniony jako kucharz. Zaledwie kilka miesięcy temu, bo w maju, do Polski przyjechała jego żona z 7-letnim dzieckiem. To właśnie Anastazja zajmowała się Maksymem. Jej małżonek miał problemy z poruszaniem się. Od jakiegoś czasu zaczął się dziwnie zachowywać. Żona zeznała, że się zmienił, że coś było z nim nie tak. Słowa kobiety potwierdził również pracodawca 27-latka.

Do tej pory nie stwierdzono, żeby w tej rodzinie były jakieś problemy, nie było żadnych sygnałów, żeby cokolwiek złego się tam działo. W związku z tym jest wielce prawdopodobne, że przyczyną tej tragedii były problemy psychiczne Dymitro T. – wyznał prokurator Sienicki
Obecnie Dymitro T. przebywa w szpitalu. Śledczy póki co nie mogą go przesłuchać, ponieważ jego stan zdrowia na to nie zezwala. Niezbędna będzie z pewnością opinia biegłych psychologów i ustalenie, czy w momencie dokonywania zbrodni 27-latek był poczytalny.