Zgodnie z tym co podaje “Gazeta Wyborcza”, Jarosław Kaczyński jako wicepremier ds. bezpieczeństwa chciał, by strajki kobiet uznano za nielegalne. Dzięki temu miały one zostać przerwane siłą. Nie stało się tak, ponieważ doszło do sprzeciwu głównego komendanta policji.
Z nieoficjalnych informacji, jakie przekazuje “Gazeta Wyborcza”, dowiadujemy się, że na 25 października zaplanowane były duże działania policyjne. Była to pierwsza niedziela po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji w Polsce. W dobie pandemii demonstracje miały zostać uznane za nielegalne, a później przepędzone siłą.
Zgodnie z relacją GW wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński oczekiwał szybkiej rozprawy z protestującymi, jednak sprzeciwili się temu szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz komendant główny Jarosław Szymczyk. Na niedzielnej odprawie (25 października) komendanci wojewódzcy mieli otrzymać od Jarosława Szymczyka instrukcję, aby policja działała w sposób “wyważony i ostrożny”, aby uniknąć zamieszek.
Kaczyński przeżywa szok kulturowy, siedzi w Alejach i słucha podszeptów Brudzińskiego czy Terleckiego. No jest w PiS stado wariatów, którzy chcieliby armatek wodnych na protestujących.
– powiedziała GW osoba z partyjnej centrali PiS.
Z informacji podawanych przez GW wynika również, że za swoją decyzję komendant główny Jarosław Szymczyk straci stanowisko. Decyzja ma zostać ogłoszona po 11 listopada.