Już wczoraj media obiegła kolejna wiadomość odnośnie sytuacji u naszych południowo-wschodnich sąsiadów. Kolejna kolumna migrantów zmierza w stronę granicy Białorusi z Polską. Do internetu trafiły nagrania, na których widać ciepło ubranych uchodźców z plecakami, zmierzających w tłumie drogą.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Patrząc na filmiki wszystko wskazuje na to, że grupa migrantów wyruszyła wczoraj i podąża drogą w kierunku przejścia granicznego Bruzgi-Kuźnica Białostocka. Nagrania zamieściły niezależne białoruskie portale, takie jak Radio Swaboda czy Zerkalo.io.
Podobna sytuacja miała miejsce tydzień temu. 8 listopada w stronę granicy polsko-białoruskiej szło około dwa tysiące migrantów. Dowiedzieliśmy się tego z wideo zamieszczonego w sieci. W niedługim czasie okazało się, że to prawda. Uchodźcy pilnowani przez białoruskich funkcjonariuszy rozbili ogromne obozowisko tuż przy płocie wyznaczającym granicę. W minionym tygodniu dochodziło do prób forsowania ogrodzenia. Jedne okazały się nieskuteczne, natomiast inne przebiegły z powodzeniem. Polska władza zapewniła, że służbom mundurowym udało się zatrzymać wszystkich uchodźców próbujących nielegalnie dostać się do naszego kraju.
Stan wyjątkowy
Obecnie zgodnie z informacjami przekazywanymi nam przez rząd, w pasie przygranicznym po białoruskiej stronie granicy z Polską, przebywa od 2 do 4 tys. migrantów. Regularnie dochodzi tam do prób siłowego przekroczenia granicy oraz prowokacji ze strony służb białoruskich.
Przypomnimy tylko, że sytuacja na granicy już od kilku miesięcy jest napięta. 2 września prezydent Polski, Andrzej Duda wprowadził stan wyjątkowy na pasie trzech kilometrów od granicy z Białorusią. Początkowo miał trwać 30 dni, jednak przedlużono go o kolejne 60 dni.
Ale to nie wszystko, od przyszłego roku na granicy ma stanąć stalowy płot, zakończony drutem kolczastym i wzbogacony o urządzenia elektroniczne – czujniki ruchu oraz kamery. Ogrodzenie będzie mierzyło 180 km długości i stanie na Podlasiu. Na Lubelszczyźnie naturalną zaporą jest rzeka Bug.