4-letni Piotruś zginął przez głupotę osoby dorosłej. Tak głupotę, bo jak inaczej nazwać mężczyznę, który pędzi sportowym samochodem po ulicach miasta? Który w pewnym momencie traci kontrolę nad pojazdem i uderza w stojącego na chodniku z rowerkiem chłopczyka? No jak?
4-latek zginął przez kierowcę
Do wypadku doszło 10 października przy skrzyżowaniu ulic 30 Stycznia i Dąbrowskiego w Gorzowie Wielkopolskim. Właśnie w tym miejscu znalazł się Piotruś i jego tata. Karol Bącler patrzył, jak umiera jedno z jego dzieci. Był bezradny. To były sekundy, które zadecydowały o życiu jego dziecka.
Mężczyzna wystąpił w programie TVN, Uwaga. Śmierć synka była dla niego ciosem:
Synek był obok. Nagle usłyszałem huk i syna nie ma
Mam naprawdę szybką reakcję, a własnego dziecka nie umiałem uratować. (…) Nie wiem co miałem teraz w głowie.
Już nie mówię o nim: „Jest, tylko był”. Nawet nie wiem, jak to mam opisać. Nie funkcjonuję za dobrze, tylko wypełniam obowiązki. Brakuje mi tych jego łapek, które zawsze do wszystkiego pchał, zawsze był obok
Kierowca winny śmierci Piotrusia
Dziennikarz programu zapytał Pana Karola o zachowanie sprawcy wypadku, 38-letniego Krystiana P. Przypomnijmy, że ten uciekł z miejsca zdarzenia i dopiero po dobie poszukiwań policji udało się go aresztować.
Pięć razy odchodził i wracał z miejsca wypadku. Dwa razy, żeby zobaczyć mnie, nie udzielając mi pomocy. Trzykrotnie wracał do samochodu, pewnie coś zostawił. Nie powiedział do mnie nic, krzyczał do kierowcy innego pojazdu, że to jego wina
Sponsorowane
Relacje świadków
W programie Uwaga wypowiedzieli się także świadkowie zdarzenia. Ich relacje są wstrząsające.
Ojciec jechał na rowerze. Jego syn miał taki rowerek, na którym jechał, odpychając się od chodnika. Ojciec dojechał pierwszy, patrzył na niego i czekał, aż synek dojedzie. Usłyszałem pisk opon. Jak uderzył go, to dziecko było pół metra od ojca. (…) Wszyscy krzyczeli, żeby wezwać pomoc, karetkę, ale ten ojciec mówił, że już nie ma po co, że synek nie żyje. Był cały zapłakany, zakrwawiony, bo trzymał syna na rękach. Synek odszedł na jego oczach, na jego rękach – opowiada pan Maciej
Pan Mariusz spotkał na drodze sprawcę wypadku. Jednak jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że to on jest winny śmierci dziecka.
Podszedł do mnie i spytał, czy mam telefon, bo chce zadzwonić. Mówił, że doszło do wypadku i dziecko nie żyje. Nie mówił, że to on zrobił. Sprawiał wrażenie, jakby był świadkiem. Zadzwonił do swojego kolegi. Z tego co mówią sąsiedzi, niedługo potem ktoś po niego podjechał – relacjonował mężczyzna.
Co grozi Krystianowi P.?
38-latek podejrzany o śmiertelne potrącenie czteroletniego chłopca i ucieczkę z miejsca wypadku, usłyszał zarzuty. Zgodnie z nimi, grozi mu od 2 do 12 lat więzienia – przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie, Łukasz Gospodarek
Niestety, jaki wyrok by nie zapadł, nic nie przywróci życia 4-letniemu Piotrusiowi. Był jeszcze dzieckiem i miał przed sobą całe życie. Jego śmierć była nagła i nieprzewidziana. Pozostawił pustkę w sercu swoich rodziców i rodzeństwa. Oby zaznał spokoju tam, gdzie się teraz znajduje.