Dede Koswara nazywany Człowiek Drzewo, zmarł w 2016 roku. Cierpiał na rzadkie schorzenie, na które niestety nie wynaleziono póki co leku. Mężczyzna przeżył 42 lata, które wypełnione były bólem. Choroba odebrała mu wszystko, rodzinę, pracę, niezależność, a w końcu i życie.
Dede Koswara
Indonezyjczyk cierpiał na rzadką chorobę skóry o podłożu genetycznym – Epidermodysplasie verruciformis wywołaną przez wirusa brodawczaka ludzkiego HPV. Skutkami schorzenia były pojawiające się na powierzchni ciała narośle przypominające korę drzewa. Pierwsze objawy wystąpiły u Dede w wieku młodzieńczym. Koledzy zaczęli wówczas przezywać go Treeman – co w tłumaczeniu oznacza człowiek drzewo.
Rozwijająca się choroba sprawiła, że mężczyzna nie był w stanie pracować. Już zwykłe czynności życiowe, jak chociażby chodzenie, czy jedzenie, sprawiały mu trudności. Kolejnym ciosem dla Dede okazało się odejście żony. Nawet rodzina i sąsiedzi się od niego odwrócili. Nie mógł liczyć na niczyją pomoc. Bliscy uważali, że narośle na ciele są dowodem na to, że Dede jest przeklęty… Nie byli w stanie pojąć, że jest on nieuleczalnie chory.
W 2008 roku stacja Discovery Channel nakręciła film dokumentalny o mężczyźnie. Jego przypadkiem zainteresowali się lekarze. Postanowili wyciągnąć do niego pomocną dłoń. 26 sierpnia miała miejsce operacja, podczas której medycy usunęli 6 kg brodawek z powierzchni ciała Dede. Przez krótki czas Koswar mógł żyć jak zwyczajny człowiek. Niestety, ale w przeciągu kilku lat narośle odrosły, a ich nosiciel popadł w depresję. Aby móc jakoś żyć na co dzień dwa razy do roku przechodził podobne operacje.
Ostatnie miesiące życia
Niestety, ale choroba mężczyzny nie powodowała jedynie widocznych gołym okiem skutków. Doprowadziła również do wielu innych komplikacji, takich jak zapalenie wątroby oraz żołądka. Ostatnie miesiące życia były wyjątkowo trudne i pełne bólu. 42-latek spędził je w szpitalu. Był zupełnie sam, bez żadnej bliskiej, wspierającej go osoby. Z dnia na dzień jego stan się pogarszał, a on w końcu pogodził się ze swoim losem. Jedna z pielęgniarek, która zajmowała się Dede do końca cały czas miała nadzieję, że uda mu się przezwyciężyć chorobę. Ale tak się nie stało. Zmarł 30 stycznia 2016 roku.