w

Witold Paszt pragnął umrzeć we własnym domu. Łamiące serce wyznania sąsiadów

Witold Paszta odszedł 18 lutego bieżącego roku. Ze śmiercią artysty wciąż nie pogodzili się bliscy, a także fani. Mieszkańcy rodzinnego Zamościa wciąż opłakują sąsiada. 68-latek był bardzo związany ze swoim miastem. Mógł mieszkać gdzie tylko chciał, ale to właśnie tam żył i tam też chciał umrzeć – we własnym domu.

Sponsorowane
Instagram

Rodzina pogrążona jest w żałobie

Tata odszedł spokojnie w domu, w otoczeniu córek, wnucząt, zięciów, najukochańszych zwierząt. Wierzymy, że zawsze będzie z nami poprzez swoją muzykę i dobro, którym obdzielał każdego potrzebującego – napisały zrozpaczone córki tuż po śmierci wokalisty.

Mężczyzna od dawna chorował, a stan zdrowia pogarszał się z roku na rok. Problemy zdrowotne nie pozwoliły mu pojawić się 5 lutego w finale trzeciej edycji programu The Voice Senior, które z resztą wygrał jego podopieczny. Wiele z ostatnich dni Witold Paszt spędził w Wojewódzkim Szpitalu im. Jana Pawła II w Zamościu. Jednak tuż przed śmiercią wrócił do swojego ukochanego domu.

Sponsorowane

Instagram

Znajomi o Witoldzie Paszt

Wolał być z rodziną. W szpitalu z powodu obostrzeń związanych z koronawirusem nie można go było odwiedzać. Chciał wrócić do domu – powiedział w wywiadzie udzielonym Super Express jego znajomy.

Witek, tak właśnie kazał na siebie mówić artysta. Większość mieszkańców rodzinnego Zamościa go znała i szanowała. Po śmierci pozostawił ból i pustkę w sercach nie tylko córek czy wnucząt, ale również Zamościan.

Instagram

Taki nasz chłopak z Zamościa. Nigdy się tego nie wstydził, ba, zawsze z dumą wspominał, skąd pochodzi – opowiada pan Stanisław, rówieśnik zmarłego muzyka, którego siostra chodziła z Pasztem do jednej szkoły. – Miał cudowny dar zjednywania sobie ludzi swoją postawą: z taką samą uwagą słuchał podchmielonego przechodnia i profesora uniwersytetu. Skracał dystans, tak zwyczajnie – dodaje.

Sponsorowane
Instagram

To właśnie w Zamościu osiedlił się Witold Paszt. Wraz z żoną Martą, która zmarła cztery lata temu, założył tam pełen miłości dom. Po śmierci ukochanej bardzo za nią tęsknił. Swoją miłość do niej przelał na wnuki.

Żałował, że nie pójdą już razem z najmłodszą wnusią na spacer, tak jak sobie to obiecywali… Po odejściu żony wokalista jeszcze bardziej ubóstwiał dziewczynkę, jakby chciał jej wynagrodzić brak babci. Ze starszym wnukiem majstrował przy motocyklu w garażu. Ale nie miał już tego błysku w oku co kiedyś. Tęsknił za Martą – opowiada pani Barbara (70 l.), sąsiadka i koleżanka Paszta od najmłodszych lat.

Instagram

Okazuje się, że muzyka uwielbiali także bezdomni. Kiedy przechadzał się po rynku w Zamościu nigdy nie odmówił grosza czy to na jedzenie czy to na piwko dla potrzebujących. Chętnie też rozmawiał z przypadkowo napotkanymi osobami. Nie ma osoby, która powiedziałaby o nim złe słowo.

Bo to był właśnie taki facet: wrażliwy na krzywdę innych, pogodny, nie zapominał o kolegach – dodaje kolega artysty, Marek.

Instagram

Google News
Obserwuj citybuzz logo w Google logo News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Marek Banaś

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

      Sponsorowane

      Tragedia pod Częstochową. Rodzina nie była w stanie zidentyfikować ciał Aleksandry i Oliwii

      Duda pogrążył się zupełnie. Zrobił to na wizji tuż obok Jarosława Kaczyńskiego