Poseł Tomasz Rzymkowski we wtorkowej rozmowie w Radiu Wnet powiedział, że wynagrodzenie rzędu 7 tysięcy złotych wielu osobom zamyka drogę. Otworzył jednak ponownie drogę do rozmów na temat podwyżek…
Kontrowersje wywołane próbą podwyższenia wynagrodzeń członkom rządu i najwyżej postawionym osobom w kraju odbijają się echem do dzisiaj. Tym bardziej, że na taki krok zdecydowano się w okresie największego kryzysu jaki dotknął Polskę od dziesięcioleci, a tysiące ludzi boryka się z problemami finansowymi. Obecnie większym trendem są zwolnienia niż podwyżki. Projekt został ostatecznie odrzucony przez Senat, jednak są posłowie, którzy twierdzą, że podwyżki są konieczne:
Najbardziej potrzebne są podwyżki dla członków rządu i wiceministrów. Oczywiście wiceminister wiceministrowi nie jest równy, ale wynagrodzenie rzędu 7 tys. złotych dla wielu fachowców w poszczególnych dziedzinach – zamyka im to drogę
– przekonywał w Radiu Wnet poseł Tomasz Rzymkowski.
Poseł PiS’u tłumaczył, że polityk, który nie pochodzi z Warszawy zmuszony jest do wynajęcia mieszkania w stolicy, a to wiąże się z koniecznością utrzymywania dwóch gospodarstw domowych. “Przy pensji 7 tys. złotych to nie lada wyczyn.” – zaznaczył.
Z kolei w rozmowie z „Super Expressem” polityk PiS wyjaśnił, że wypowiadał się w odniesieniu do stałych kosztów życia, które w Warszawie są wyjątkowo wysokie.
Wiceministrem się bywa, to jest zależne od szefa resortu, premiera. Jeśli wiceminister mieszka w Szczecinie czy na Śląsku, to musi utrzymać gospodarstwo domowe. Nie wyobrażam sobie by ktoś, kto zostaje wiceministrem, a miał dom poza Warszawą, sprzedawał go po nominacji, by po pół roku wracać. Pracując – powiedzmy – 7 dni w tygodniu, to przecież musi gdzieś mieszkać, nie będzie spał na biurku w gabinecie. Parlamentarzyści mają pod tym względem łatwiej, bo mają hotel poselski albo mogą wynająć mieszkanie na mieście – argumentował.