Na Ukrainie wojna wciąż trwa. 9 marca doszło do zbombardowania szpitala położniczego w Mariupolu. W placówce przebywały ciężarne kobiety, a także młode mamy z noworodkami. Nikt nie spodziewał się, że Rosja może zaatakować takie miejsce.
Atak na Mariupol
Bomby spadły prosto na szpital położniczy w Mariupolu. Nagrania, które pojawiły się w internecie przerażają. Przedstawiają rannych pacjentów i pielęgniarki, które ewakuowano z gruzów budynku. Kobiety w ciąży przenoszono na noszach na dziedziniec. Jeszcze kilka dni temu na tym dziedzińcu rosły drzewa, dziś nie ma po nich śladu.
Rosyjski pilot, który prawdopodobnie nie waha się nazywać siebie mężczyzną, właśnie ponownie nacisnął spust, wiedząc dokładnie, gdzie uderzy bomba. Rosjanie! Nie tylko przekroczyliście granicę niedopuszczalnych stosunków między państwami i narodami. Przekroczyliście granicę człowieczeństwa. Przestańcie nazywać się ludźmi – taki komunikat wystosował na Facebooku szef administracji obwodu donieckiego, Pawło Kyryłenko.
Ofiary ze szpitala w Mariupolu
Dzień po ataku na szpital w mediach podano informacje na temat ofiar. Zginęły trzy osoby, w tym jedno dziecko. Kilkanaście osób zostało rannych.
Dzisiaj, tj. w poniedziałek 14 marca, agencja Ukrinform, powołując się na dziennikarkę Głosu Ameryki Asję Dolinę, poinformowała, że nie żyje kolejna ciężarna kobieta z ostrzelanego szpitala w Mariupolu.
Pierwsza ciężarna dziewczyna z reportaży foto/wideo z miejsca bombardowania szpitala położniczego nr 1 w Mariupolu, ta, którą wynosili na noszach, nie przeżyła. Zmarło też jej nienarodzone dziecko – napisała dziennikarka na Facebooku.
Ludność przebywająca aktualnie w Mariupolu jest na granicy. Około 400 tysięcy mieszkańców pozbawionych jest żywności, wody i ciepła.