w

21-letni Hubert pomachał do kamery, a chwilę później popełnił samobójstwo. “Pokłócił się z…”

Hubert marzył o tym, aby zostać piłkarzem, ale jego plany pokrzyżowała kontuzja. Ale chłopak miał plan B. “Na przedramieniu miał duży tatuaż z rycerzem. Zawsze mówił, że w życiu idzie po swoje. Odszedł też na swoich zasadach. Ale ja chyba nigdy tego nie zrozumiem” – mówi pani Agata, mama 21-latka.

Sponsorowane

Chciał zostać piłkarzem

Dużą część dzieciństwa Hubert spędził na stadionie. Mieszkał całkiem niedaleko tego obiektu, w niewielkiej miejscowości w województwie lubuskim. Wracał po szkole do domu po to, by coś zjeść, zostawić plecak i znikał na treningi.

To był początek jego przygody ze sportem. Później zaczął grać w klubie i wyjeżdżać na pierwsze zawody. Jak szedł do szkoły średniej, to powiedział mi, żebym nie wymagała od niego, że będzie się dużo uczył, bo on kocha grać w piłkę – wspomina mama.

Dla Huberta piłka była pasją. Wkładał w grę całe swoje serce. Świadczy o tym choćby jego przezwisko – pawian. Gdy stał na bramce, rzucał się na piłkę nie patrząc na to, czy może się mu coś stać. Intensywne treningi zaowocowały, chłopak otrzymał zaproszenie do tworzonego przez Wartę Gorzów klubu sportowego. Poszedł do szkoły sportowej w Gorzowie Wielkopolskim i zamieszkał w internacie. Następne trzy lata poświęcił piłce nożnej, a Warta Gorzów wypożyczyła go z jego starego klubu.

Sponsorowane

Niestety nie zdał matury. Podejrzewam, że go to trochę podłamało. Po szkole wrócił do Zielonej Góry, do swojego starego klubu, wciąż trenował. Podczas jednego z treningów doznał poważnej kontuzji. Pękło mu więzadło krzyżowe w kolanie. Konieczna była operacja.

By wrócić do zdrowia Huberta czekała jeszcze roczna rehabilitacja. Po jej zakończeniu wrócił do gry w piłkę, ale niestety, nie udało mu się wrócić do wcześniejszej formy.

Myślę, że to był dla niego cios. Kluby na wyższym poziomie stały się dla niego niedostępne. Kolegom się udało, niektórzy wyjechali do Niemiec – opowiada mama.

Wtedy przyszła pora na plan B

Jeszcze w trakcie uczęszczania do szkoły średniej szkolił się na ratownika medycznego. W wolnych chwilach pracował na miejskich kąpieliskach, m.in. w swojej rodzinnej miejscowości i w Zielonej Górze.

W tamtym czasie poznał dziewczynę. Razem wyjechali do Poznania, do pracy. Była zima 2021 r. Zatrudnili się w firmie, która budowała hale przeładunkowe. Na początku wszystko było w porządku: mieli zapewnione mieszkanie, dostawali pensje – jednak firma przestała wypłacać pracownikom pensje.

Pani Agata zawsze miała dobry kontakt z synem. Na początku stycznia Hubert do niej zadzwonił. Był wówczas u swojej babci. Wyznał matce, że pokłócił się z dziewczyną i radził się, co ma zrobić. Kobieta odpowiedziała, by postępował zgodnie z sobą i nie patrzył na innych.Chłopak uznał, że musi się przespać z tym problemem. Następnego dnia popołudnia do pani Agaty zadzwonił starszy syn, który jest strażakiem ochotnikiem. “Mamo, dostaliśmy wezwanie. Powiesił się młody chłopak. To Hubert”.

Dzień śmierci Huberta

Sponsorowane

21-latek wyszedł z domu babci i udał się na most. Przed wyjściem starsza kobieta zawołała do niego, że robi obiad, ale wnuk odpowiedział, że dla niego nie ma przygotowywać posiłku. Wtedy przystanął przed domem i pomachał do kamery zmontowanej na budynku. teraz już wiemy, że to miało być pożegnanie.

Mama Huberta do dziś nie może zrozumie, dlaczego syn zdecydował się na taki krok. Nie widziała bowiem żadnych sygnałów, które mogłyby świadczyć o tym, co zamierza zrobić.

Zawsze był uparty i wszystko robił po swojemu. Odszedł też na swoich zasadach. Tylko zostawił nas w cierpieniu. Tego chyba nie da się zrozumieć. Trzeba się z tym oswoić i żyć dalej – mówi pani Agata.

Google News
Obserwuj citybuzz logo w Google logo News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Maks Kurcz

2 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Sponsorowane

    Zaśpiewali sto lat 3-latkowi nad jego grobem. Ojciec przez przypadek zabił synka

    Własnoręcznie wykopał grób dla własnej matki. “Ja robiłem za grabarza, a kolega za księdza”