w

“Odebrali mi syna i oddali go potworowi”. Roczny chłopiec nie żyje

38-latka była gotowa na adopcję. Pragnęła przygarnąć i otoczyć miłością rocznego chłopczyka. Jednak zamiast bezpieczeństwa i spokoju, dziecko trafiło w ręce kogoś innego. Osoby, która zgotowała mu piekło. Niestety, ale maluszek nie przeżył.

Sponsorowane

Leiland-James przyszedł na świat w grudniu 2019 roku w Anglii. Zaledwie 2 doby po urodzeniu odebrano go z rąk biologicznej matki, Laury Corkill. Opieka społeczna uznała, że kobieta nie jest w stanie zagwarantować godziwych warunków do życia dziecku. Okazuje się, że Laurze odebrano już wcześniej dwójkę dzieci. przed porodem trzykrotnie otrzymała informację o tym, że zostanie odebrany jej również najmłodszych brzdąc. Kobieta twierdziła, że służby niesłusznie każą ją za zachowanie byłego partnera, które miało wówczas doprowadzić do odebrania dzieci.

Dziecko trafiło do adopcji

W sierpniu 2020 roku chłopiec trafił pod opiekę 38-letniej Laury Castle i jej 35-letniego męża, Scotta. To właśnie w jej domu doszło do śmierci dziecka w styczniu 2021 roku. Kobieta tłumaczyła, że chłopczyk spadł z sofy. Jednak obrażenia głowy dziecka wskazywały na coś zupełnie innego. dopiero w trakcie procesu 38-latka wyznała, co tak naprawdę się stało.

Laura Castle zeznała przed sądem, że to ona zabiła adoptowanego chłopca. Jednak zaprzeczała, by zamierzała zrobić mu krzywdę. W trakcie śledztwa policjanci odkryli w telefonie kobiety wiadomości do męża, w których opisywała dziecko wulgarnymi epitetami.

Sponsorowane

Przerażające wiadomości, które wysyłała, pokazują jej prawdziwą naturę. Mówiła o małym chłopcu w najbardziej nikczemnych słowach, o tym samym dziecku, które miała nadzieję adoptować na stałe – mówią śledczy.

6 stycznia 2021 roku chłopiec miał nieustannie płakać. To rozzłościło 38-latkę. W pewnym momencie wpadła w szał. Wzięła dziecko na ręce, potrząsnęła nim, a następnie uderzyła jego głową o oparcie kanapy. Na sam koniec chłopiec spadł z jej kolan na podłogę.

Chciałam tylko, żeby przestał płakać. Po prostu straciłam rozum – wyznała 38-latka.

Głos w sprawie zabrała biologiczna matka

Dostałam telefon 6 stycznia z informacją, że Leiland jest w szpitalu. Zapytałam, co się stało. Usłyszałam, że dziecko miało najprawdopodobniej wypadek, spadło z kanapy i jego stan jest krytyczny. Zanim dotarłam na miejsce mój syn już nie żył. Po prostu zamarłam w miejscu. Nie wiedziałam, co robić. A potem w końcu weszłam do jego sali i chciałam go przytulić, ale mi nie pozwolono.

Pogrążona w smutku i żałobie kobieta napisała list do sądu. Odczytano go na sali sądowej, gdy zapadł wyrok w sprawie morderstwa jej dziecka.

Leiland-James Corkill to mój kochany synek, mój piękny niebieskooki synek! Był moim powodem, dla którego chciałam żyć. Jest moim światłem w ciemności bólu mojego życia. Mój synek Leiland-James miał wracać do domu! Domu pełnego miłości. Upewniłam się, że będzie miał wszystko, czego potrzebuje, jego pokój dziecięcy był udekorowany, ubrania złożone w szufladach, a wózek czekał na korytarzu w bezpiecznym domu. Zrobiłam wszystko, co mogłam, o wszystko, o co mnie poproszono, spełniając wszelkie oczekiwania, zdając oceny.

Sponsorowane

W maju 2022 roku Laura Castle została skazana za zabójstwo na dożywocie.

Google News
Obserwuj citybuzz logo w Google logo News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Wojciech Bartman

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Sponsorowane

    Kora zmarła 4 lata temu. Wzruszający widok jej grobu w dniu rocznicy śmierci

    TikTokerka poszła zrobić tatuaż. Trafiła na pijanego pracownika. Wstydzi się do dziś…