Mimo, że statatystyki zachorowalności w Niemczech notują optymistyczne wyniki (tzw. zapadalność siedmiodniowa spadła poniżej progu 75), to pojawiają się jednak przesłanki do tego aby zacząć się martwić. Niemcy notują zachorowania na COVID-19 mimo przyjecia dwóch dawek szczepionki Pfizer-BioNTech przeciwko tej chorobie.
Porównując liczbę infekcji prezentowaną w statystykach Instytutu Roberta Kocha (RKI) można zauważyć prawie dwukrotny spadek zachorowań w przeciągu ostatniego tygodnia.

Równolegle z liczbą infekcji spada również liczba zgonów. Można więc stwierdzić, że sytuacja zaczyna się poprawiać. PAP zwraca uwagę, że po raz pierwszy od 3 miesięcy tzw. zapadalność siedmiodniowa spadła poniżej 75.
Tak optymistyczne dane nie poprawiają jednak niemieckich humorów. Władze obserwują bowiem dość niepokojący trend – infekcje pojawiają sie u osób zaszczepionych dwykrotną dawką przeciwko COVID-19.
Do takiej sytuacji doszło m.in. w domu opieki w Belm w regionie Osnabruecke. Infekcję brytyjskim wariantem B.1.1.7 wykryto u 14 osób, które zostały zaszczepione preparatem firm BioNtech/Pfizer. Ostatnią dawkę wspomniane osoby otrzymały 25 stycznia, a zakażenia wykryto pod koniec ubiegłego tygodnia.

Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn wystąpił do RKI i Instytutu Paula Ehrlicha o weryfikację przypadków z Belm. Spahn widzi kilka wyjaśnień, które mogłyby wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Pacjenci mogli być chorzy kilka tygodni wcześniej, jednak ze względu na skąpe objawy infekcje nie zostały wykryte.
Minister zdrowia uważa też, że nie można wykluczyć skuteczności szczepionki, ponieważ nawet jeśli nie zapobiegła ona infekcji, mogła złagodzić przebieg choroby. Niewykluczone jest również to, że potrzeba więcej czasu po przyjęciu drugiej dawki by zapewnić odpowiednią ochronę przed wirusem.