w

Usłyszeli krzyki dochodzące sprzed domu. Ten widok zupełnie ich przeraził

Do zdarzenia doszło w miejscowości Uciechów w województwie dolnośląskim. W jednym z domów jednorodzinnych mieszka tam Piotr Policzkiweicz wraz z żoną. Mężczyzna usłyszał dochodzące z sąsiedniej posesji krzyki. Nie zastanawiając się nawet chwili natychmiast ruszył z pomocą. Okazało się, że sąsiad został raniony uszkodzoną szlifierką i poraził go prąd. Całe szczęście pan Piotr prowadzi szkolenia z pierwszej pomocy i posiada własny defibrylator, którym z resztą uratował sąsiadowi życie.

Sponsorowane

Poraził go prąd

Zajście nagrało się na kamerę monitoringu, która zamieszczona jest na domu pana Piotra. Na nagraniu widać, jak ten wraz z żoną podbiega do rannego mężczyzny – sąsiada, Pawła. Tuż obok niego podskakuje wciąż podłączona do prądu szlifierka. Kobieta odłącza ją, a mąż rozpoczyna resuscytację.

Córka sąsiada, mimo że przerażona, zachowała zimną krew i przyniosła telefon, dzięki któremu szybko wezwaliśmy służby ratunkowe. W międzyczasie sąsiad przestał oddychać, nie dawał oznak życia. Żona pobiegła po defibrylator. Prowadziliśmy resuscytację krążeniowo-oddechową, użyłem AED. Nie wiem, czy to była minuta, czy dwie, dla mnie cała wieczność, ale po jakimś czasie Paweł zaczął oddychać. Chwilę później usłyszałem syreny, przyjechała policja. Kamień spadł mi z serca — opowiadał mężczyzna dziennikarzowi tvn24.pl.

Karetka pojawiła się na miejscu zdarzenia zaledwie 10 minut później. Jednak do tego czasu pan Paweł zaczął samodzielnie oddychać. Ratownicy medyczni przewieźli go do szpitala, z którego wyszedł jeszcze tego samego dnia, bowiem jego zdrowi nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Sponsorowane

Bohaterski czyn

Gdyby nie pan Piotr, nie wiadomo, jak potoczyłaby się ta sytuacja. Jednak skromny mężczyzna utrzymuje, że to nie on uratował życie sąsiada, a jego defibrylator. W udzielonym wywiadzie przyznał również, że ważną rolę odegrała wcześniejsza rozmowa

Po pierwsze, dzień wcześniej dowiedziałem się od sąsiada, że jego szlifierka jest uszkodzona, ale chciał skończyć jedno zadanie i wtedy ją wyrzucić. Po drugie, tego samego dnia czytałem w branżowym magazynie artykuł o tym, jak postępować po porażeniu prądem. Po trzecie, mieliśmy pod ręką defibrylator, w dodatku po całym dniu jeżdżenia dopiero co wróciliśmy do domu — przekonuje bohater.

Pan Piotr Policzkiewicz przekonuje również, że niezwykle ważną rolę w całej sytuacji odegrał defibrylator AED.

Gdybym nie miał defibrylatora, szanse przeżycia osoby poszkodowanej malałyby z każdą minutą o 7-10 procent.

Zaznaczył także, że celowo opublikował nagranie. Między innymi po to, aby zachęcić do działania innych, by wiedzieli, gdzie w swoim otoczeniu codziennym mogą znaleźć defibrylator AED i nie bali się go użyć. Może on bowiem dać szansę na życie drugiemu człowiekowi.

Google News
Obserwuj citybuzz logo w Google logo News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Olek Żak

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

      Sponsorowane

      Polka zamieściła nagranie z niemieckiego marketu. Cena cukru powala

      Porwali 14-latkę i brutalnie zgwałcili. Kolejne szczegóły aż przerażają