w

Mama Bartka błagała, by pokazali jej ciało syna. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała

W piątek, 6 sierpnia, po godzinie 4 rano policja otrzymała zgłoszenie do jednego z domów w Lublinie. 34-letni Bartek zachowywał się nieracjonalnie, matka nie wiedząc co zrobić, zadzwoniła po funkcjonariuszy. Chłopak nigdy nie był agresywny, jednak tego dnia zachowywał się inaczej niż zwykle. Rzucał grysem w okna, próbując obudzić domowników i dostać się do środka. Policjanci uznali Bartka za tak niebezpiecznego, że we dwójkę, a czasem nawet w trójkę, przygniatali go do ziemi…

Sponsorowane

Chłopak zginął podczas lub tuż po interwencji

Przed godziną 5 rano 34-latek jest prowadzony do samochodu policyjnego. Wyrywa się i szarpie. W końcu upada na ziemię. Uchylone drzwi zasłaniają następne czynności. Widać jednak, że Bartek wierzga nogami. Jeden z mężczyzn klęka na nim. Policjant przytrzymuje nogi leżącego i dociska je. Inny klęczy mu na szyi lub klatce piersiowej. W końcu Bartek po raz pierwszy przestaje się ruszać.

Później funkcjonariusze jak gdyby nigdy nic stoją nad nieprzytomnym chłopakiem. Nikt go nie reanimuje. Chwilę później policjanci brutalnie przesuwają ciało Bartka. 34-latek ponownie wierzga nogami, jeden z butów spada mu ze stopy. Policjanci od razu go przytrzymują i ponownie dociskają do asfaltu. Chłopak rusza bezwładnie nogami. Policjantka natychmiast siada na nich okrakiem.

Po godzinie 5:00 rano mężczyzna znów traci przytomność. Funkcjonariusze przewracają go tylko na plecy. Ne miejscu pojawia się drugi radiowóz. Wszyscy policjanci stoją nad 34-latkiem i sobie gawędzą. Po chwili przyjeżdżają ratownicy i dołączają się do grupki mundurowych. Około godziny 5:08 ciało Bartka trafia do ambulansu, który odjeżdża.

Sponsorowane

Relacja matki Bartka

Matka młodego mężczyzny jest załamana. Nie tak wyobrażała sobie pomoc ze strony policji. Dlaczego jej syn przypłacił za to życiem? Pani Jolanta oskarża o wszystko funkcjonariuszy i prokuraturę. Kobieta zdradziła też, jak potraktowano ją, gdy chciała zobaczyć ciało syna. Kobieta wyznała także, że w dzień śmierci syna policja przyjechała do jej domu i skonfiskowała jej telefon, którym nagrała moment tragicznej interwencji. Czy to przypadek?

Reporterzy serwisu Fakt rozmawiali z panią Jolantą. Oto, czego udało im się dowiedzieć:

Dzwoniłam do prokuratora, prosiłam o zgodę na obejrzenie zwłok syna. Prokurator zapytał: “po co?”. Było dla mnie szokujące, że można tak powiedzieć do matki dziecka, które umarło, które zostało zabite. Za to mam największy żal. Prokurator powiedział, że być może będę mogła obejrzeć zwłoki w poniedziałek. Mieliśmy wezwanie do prokuratury na poniedziałek godzinę 12:00, i tam dostaliśmy pismo, że nie zobaczę syna, bo o tej godzinie we Wrocławiu rozpoczęła się sekcja zwłok. Więc już nic nie mogłam zrobić. Pismo do podpisania dostałyśmy o godzinie 14:00. Więc nie wiem, czy prokurator jest prawdomówny

Odebranie telefonu

W dzień śmiertelnego zatrzymania, około godziny 10:00, policja odebrała pani Jolancie telefon komórkowy. Teraz się tego wypiera, Kobieta mówi, że ma dowód potwierdzający jej słowa. Otrzymała pokwitowanie podpisane przez jedną z policjantek za skonfiskowanie urządzenia.

Byłam wtedy ze starszą matką. Nie chciałam, żeby się o tym dowiedziała w ten sposób. Nie uszanowali niczego. Potem przyszło jeszcze dwóch w cywilu i robili mi przeszukanie bez zezwolenia. Kłamcy, mordercy i oszuści. Czekam na rzetelne wyjaśnienie tej sprawy, bo ja tego tak nie zostawię

Sponsorowane

W sprawie wypowiedział się również tata Bartka, pan Bogdan:

Policjanci jawnie kłamią w sprawie telefonu. To jest skandal, słyszałem, że nawet nie są zawieszeni. Życzę im przełożonym, żeby w ich domu zrobili interwencję ci sami policjanci, którzy zatrzymywali mojego syna. Nie liczymy na prokuraturę, tylko na media

Dziennikarze serwisu Fakt zwrócili się z pytaniem o odebrany telefon do podkom. Wojciecha Jabłońskiego z dolnośląskiej policji.

Ja takiej informacji nie znam, więc nie mogę się do tego odnieść. Wszystkie wątpliwości podnoszone przez jakąkolwiek ze stron, będą sprawdzane przez prokuraturę. Trzeba wszystko dokładnie wyjaśnić, sprawdzić. Nam też na tym zależy

Jak pani Jolanta dowiedziała się o śmierci syna?

O 10:00 szukałam syna w szpitalach. Zadzwoniłam na policję, powiedzieli mi, że syn zmarł w drodze do karetki. Bartek miał umrzeć o siódmej, przez 3 godziny nikt do mnie nie zadzwonił. Powiedziałam policjantce w nerwach, że mam dowody, a oni przyszli je zabrać. To jest chamstwo

Google News
Obserwuj citybuzz logo w Google logo News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Monika Koba

Jeden komentarz

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

      Sponsorowane

      3-latka z oderwaną główką przywieziona do szpitala. Operowano ją przez 6 godzin

      Obcokrajowiec skazany na karę śmierci w Chinach. Sąd odrzucił jego apelację!