Informacja o śmierci 1,5-rocznego Szymka ze Szczecina wstrząsnęła całą Polską. Chłopiec zmarł w nagrzanym aucie, w którym spędził kilka godzin. „Uzyskana w tej sprawie wstępna opinia z sekcji małoletniego chłopca, dała m.in. podstawy do tego, żeby przedstawić matce zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci” – poinformowała we wtorek prokuratura.
Sekcja zwłok Szymka ze Szczecina
Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, a zwłaszcza uzyskana w tej sprawie wstępnie opinia z przeprowadzonej sekcji małoletniego chłopca, dały podstawy do tego, żeby sformułować i przestawić matce zarzut o czyn z art. 155 KK, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci kilkunastomiesięcznego dziecka poprzez pozostawienie go w samochodzie bez opieki, co doprowadziło do niewydolności krążeniowo-oddechowej, w następstwie udaru cieplnego i zgonu tego dziecka – przekazała we wtorek 5 lipca rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Alicja Macugowska-Kyszka.
Jaka kara grozi matce dziecka?
Kobieta przebywa na oddziale szpitalnym. To właśnie tam doszło do jej przesłuchania przez prokuratora. Na ten moment prokuratura wciąż czeka na końcową sekcję sądowo-lekarską. Póki co wykonano tylko wstępną sekcję zwłok. Niezbędna jest również opinia sądowo-psychiatryczna matki dziecka. Dopiero gdy wydane zostaną obie opinie będzie można zadecydować co do dalszego toku postępowania. Na chwilę obecną prokuratura podaje, że kobiecie grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Okoliczności śmierci 1,5-rocznego Szymka
Do tragicznego zdarzenia doszło 22 czerwca. 38-letnia mama w drodze do pracy miała odstawić dzieci do placówek. Jako pierwsze zawiozła do przedszkola starsze dziecko. Następnie zaparkowała samochód w pobliżu żłobka i udała się do pracy. Gdy skończyła zmianę odebrała z przedszkola dziecko. Później udała się do żłobka. Na miejscu opiekunki poinformowały ją, że tego dnia rano nie przywiozła maluszka do placówki. Kobieta natychmiast poszła do samochodu. Na tylnej kanapie w foteliku znajdował się 1,5-roczny Szymek. Nie dawał oznak życia. Krzyk i płacz matki było słychać w pobliskich budynkach. Na miejsce wezwano pogotowie. Mimo próby reanimacji chłopca nie udało się uratować. Od tego momentu 38-latka przebywa pod opieką specjalistów.