Tragedia, która wydarzyła się w miniony weekend w Katowicach wstrząsnęła całą Polską. Trudno się dziwić, gdy życie pod kołami autobusu traci tak młoda osoba. W dodatku matka dwójki maluchów, jedne mające zaledwie 2-lata, a drugie 7-miesięcy. Z trudną sytuacją musi zmierzyć się nie tylko rodzina zmarłej, ale również kierowcy komunikacji na Śląsku. Od kilku dni dochodzi bowiem do niebezpiecznych sytuacji z udziałem chuliganów w autobusach.
Sobotni poranek, który zmienił życie wielu osób
W centrum Katowic, w sobotę jeszcze przed godziną 6 rano rozegrał się dramat. Basia wraz z partnerem czekała na przystanku na autobus, którym mieli wrócić do domu, do Świętochłowic. Tuż obok nich awanturowała się grupka młodych ludzi. Przenieśli się na ulicę i zablokowali jezdnię. Narzeczony kobiety, Łukasz chcąc ich uspokoić wszedł na ulicę. W ślad za nim poszła Basia. 19-latka nie zauważyła za plecami autobusu, który w pewnym momencie ruszył prosto na nią.
Inne ujęcie z tragedii w #Katowicach... pic.twitter.com/sSeBp3rm7w
— Greg Dankvsky (@dankvsky) August 2, 2021
Młoda mama została wciągnięta pod koła maszyny. Cała scena rozgrywała się na oczach jej partnera. Basia zdążyła tylko krzyknąć jego imię. Nie miała szans na przeżycie, zginęła na miejscu.
Zawód kierowcy autobusu miejskiego
Od wydarzeń minionego weekendu z problemami zmagają się kierowcy PKM na Śląsku. O sprawie poinformowała Gazeta Wyborcza.
Aby dostać pracę w komunikacji miejskiej trzeba spełniać wiele warunków. Kierowca nie może być uprzednio karany. Musi mieć prawo jazdy kategorii D i nie mniej niż 24 lata. Do wykonywania tego zawodu niezbędne jest też zdanie egzaminu. Ponadto kandydat musi przejść przez badania lekarskie, a także psychofizyczne.
Praca ta z pewnością nie należy to najłatwiejszych. Kierowca jest odpowiedzialny za wszystkich pasażerów. Zdarza się, że niektórzy nie wytrzymują presji i odchodzą po kilku miesiącach.
Potrafię dostać burę, bo jednej pani zimno, a drugiej ciepło i obie mają pretensje. A po tym, co się zdarzyło w sobotę w Katowicach, jestem jeszcze wyzywany od morderców, bo nie otworzyły mi się ostatnie drzwi w autobusie. Nie mogę się odezwać, nie mogę nic powiedzieć na swoją obronę, bo to tylko rozpali konflikt. W najlepszym wypadku ktoś napisze na mnie skargę, że pyskuję. Pasażerowie traktują nas jak bydło – mówi Marek, kierowca w PKM od sześciu lat w rozmowie z Gazetą Wyborczą

Od soboty atmosfera jest napięta
Pod zajezdnię autobusów w Katowicach od kilku dni podjeżdżają grupy chuliganów i wygrażają się kierowcom. Dodatkowo na forach dla kierowców coraz więcej z nich mówi wprost o tym, że dłużej nie wytrzyma i się zwolni. Sytuacja już w czasie pandemii była kiepska. Wówczas PKM zaczął mieć problemy z brakami kadrowymi.
Kierowców nie tylko odstraszają awanturujący się pasażerowie. Boją się też kar, które muszą płacić z własnej kieszeni. O jakich karach mowa? Na przykład za jazdę przed czasem, brak biletów przeznaczonych do sprzedaży w autobusie czy nieuzasadnioną jazdę po czasie. To jeszcze nie koniec. Ukaranym można również zostać za nieotwarcie drzwi lub niezatrzymanie się na przystanku.