Brutalne morderstwo, które rozegrało się w domu rodzinnym w Gdańsku 12 września wciąż budzi spore emocje wśród Polaków. Robert G. na oczach dwójki małych dzieci zamordował swoją partnerkę, a ich matkę. Paulina cierpiała. 29-latek zaatakował ją nożem. Zadał wiele ran ciętych i kłótych, szczególnie na głowie. W chwili, gdy na miejscu pojawiła się policja, maleństwa siedziały wtulone w ciało matki. Zaraz potem przeżyły kolejny dramat. Traiły na pewien czas do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Zadźgał swoją partnerkę na oczach dzieci
Mercelina i Maks byli świadkami tego horroru. Wściekły Robert rzucił się z nożem na Paulinę. Krzyczał, lała się krew. Kobieta ostatkiem sił doszła do telefonu. Zdąrzyła zadzwonić do mamy, błagając o pomoc. Na miejsce natychmiast wezwano policję. Niestey, gdy przyjechali było już za późno. 25-latka nie żyła. Z domu dochodził cichy szloch dzieci. W jednym z pomieszczeń znaleziono zmasakrowane ciało młodej kobiety. Obok niej siedziały dzieci. Robert G. stał przed budynkiem, w samej bieliźnie z zakrwawionymi rękoma.
Co dalej z dziećmi
Roczna Marcelinka i 3-letni Maks stracili w jednej chwili oboje rodziców. W sprawie wypowiedzieli się eksperci od psychologii i psychiatrii. Uważają, że dziewczynka jest za mała, by w przyszłości pamiętać, czego była świadkiem. Co innego chłopiec. Może mieć uraz psychiczny do końca życia. Tak traumatyczne obrazy mogą pozostać w jego pamięci.
Skala okrucieństwa przeraża
Doświadczeni śledczy są przerażeni tym, w jaki sposób Robert G. zamordował Paulinę. Do tej pory nie zdradzono wszystkich szczegółów zbrodni, ponieważ są one zbyt drastyczne. Pewne jest, że młoda mama konała w męczarniach. Partner nie miał dla niej litości.
Łącznie było kilkadziesiąt ciosów, kilkadziesiąt ran na ciele, kłutych i ciętych, jak to określił biegły, zadane były narzędziem ostrokrawędzistym jakim może być nóż. Głównie były to rany twarzoczaszki i szyi, było ich dwadzieścia, a także było kilkanaście ran na plecach, w tym jedna bardzo głęboka, bo dochodząca do płuca. Ciosy były zadawane z ogromną siłą. Część z ran miała tzw. charakter przeżyciowy, czyli kobieta żyła, gdy sprawca zadawał kolejne ciosy – powiedział prok. Mariusz Duszyński
Dzieci trafiły pod opiekę dziadków
Z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie maleństwa odebrali dziadkowie – rodzice zamordowanej kobiety. To prawdopodobnie właśnie oni zostaną rodziną zastępczą dla Marceliny i Maksa.
Wiem, że dziećmi zajęła się mama Pauliny, pani Joanna. Paulina miała też siostrę Karolinę, ona także zapewne pomoże mamie w opiece nad siostrzeńcami – wyznała dla serwisu Fakt znajoma rodziny
Póki co dzieci mieszkają w Kolbudach, w rodzinnej miejscowości swojej mamy. O dalszych losach zadecyduje sąd rodzinny. Wiele osób zastanawia się, czy maluchy będą miały kontakt z drugą babcią. Ponoć miała dobre relacje z synową i wnukami.
To jest złota kobieta, bardzo dobry człowiek, miała znakomity kontakt z wnukami, także z Pauliną. Marcelka drugie imię – Gabriela – właśnie po tej babci – opowiada znajoma kobiety
Robert G. usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Na trzy miesiące trafił do aresztu, ale czekają go jeszcze badania psychiatrów.